Ostatnie dwa polowania zbiorowe sezonu 2017/18 udało się przeprowadzić prawie po białej stopie. Marny w tym roku , pierwszy śnieg utrzymał się przy lekkim mrozku przez cały weekend.
Polowaliśmy na dziki , byki jelenia i drapieżniki. Loch już w tym sezonie strzeliliśmy wystarczająco dużo więc staraliśmy się lochy oszczędzać kładąc nacisk na strzelanie warchlaków.
Sobotnie polowanie poprowadził Piotrek Pacyk. Polowaliśmy w 22 strzelby w tym trzech gości z Wielkopolski. 
Pierwsze pędzenie na rejonie 5/2. Zajeżdżamy a tu praca wre. W miocie pracują piły spalinowe i zrywka idzie w najlepsze. Ale pilarze to nie grupa ludzi , którzy w polowaniu chce złośliwie przeszkadzać. Pogasili piły i ciągniki robiąc sobie półgodzinną przerwę na śniadanko i papieroska w bezpiecznym miejscu. 
Pędzenie się odbyło i dziki wyszły na linię . Padło kilka warchlaków i ładny odyniec strzelony przez jednego z gości. . Po pędzeniu piły znów zagrały i nikt nikogo z lasu nie wyganiał. Można ? - można.
W kolejnym pędzeniu następna niespodzianka. Obok dewizówkę prowadzą sąsiedzi z "Cyranki" . Linia stoi po granicy.  Ale się nie poddaliśmy. Naszą linię na "Spalonce" postawiliśmy głębiej w miocie i polowaliśmy obok "cyrankowych" dewizowców. Sąsiedzi mogli tylko posłuchać jak strzela "Dziczy Las".
W miocie było mnóstwo dzików i strzelony został jeleń byk.
Fuksiarzem był Grzesiek Gralak dla którego to już trzeci byk w tym sezonie. Grzesiek strzelił go w pełnym biegu z chmary około 10 byków. Strzelał 2 razy i 2 razy trafił. Byk po przejściu około 200 metrów z dwoma kulami na komorze spisał testament. 
Kolejny miot  na niezawodnym rejonie 2/6 przyniósł niektórym sporo emocji. W pędzeniu była chmara 12 byków w tym jeden 16-tak z porożem szacowanym na około 9 kg.
Byki kręciły się w miocie podchodząc pod samą linię i przyprawiając o dreszcze gotowych do strzału kolegów. Ale w miot nikt nie strzelił - bezpieczeństwo to rzecz święta.
Koniec końcem byki wolno wyszły z miotu na Piotrka Pacyka. Piotrek wybrał jednego i to wcale nie tego mocarza. Padł strzał i padł byk. Padł ale tylko dla zmyły. Za chwilę przybiegła Luśka Tadka Stasiaka i przeprowadziła bardzo szybką reanimację byka, który oddalił się w nieznanym kierunku pozstawiając skonsternowanego Piotrka z mocno niewyraźną miną.
Po śniadaniu kolejny miot na rejonie 4/4. Miot bardzo długi i w sumie zasobny w zwierza , ale padły tylko 3 dziki . Widziany był też Piotrkowy byk - ma się dobrze i pewnie będzie żył długo i szczęśliwie.
Ostatni miot na "Pustkach" dał szansę drugiemu z gości. Kolega z koła "Jeleń" Nowy Tomyśl strzelił wycinka. Potrzebował do tego aż trzech kul a i tak niezbędna była czwarta - dzika dostrzelił Darek Kołodziejski.
Sobotni pokot to byk jelenia i 15 dzików.
Królem polowania nie mógł zostać nikt inny. Byk przyniósł złoty medal Grześkowi Gralakowi
Vice - królem został Stanisław Tarnowski - zrobił trypleta do warchlaków.
Pechowcem i "brązowym " medalistą został o dziwo kierownik polowania. Rzecz niespotykana. Piotrek Pacyk złożył samokrytykę a łowczy udekorował go medalem pudlarza.
Niedzielne polowanie i zmiana kierownika. Prowadził Józek Żurowski , który podobno długo w nocy kombinował ze św. Hubertem gdzie tu by zapolować ,żeby coć upolować .
Plany miał Józek ambitne - aż 8 "pewnych" miotów. Niestety nie dopisała frekwencja. Było nas tylko 15 strzelb.
Pierwszy z pewnych miotów, na 5/1 przebiegł prawie zgodnie z planem. Prawie jak wiemy robi wielką różnicę. Dziki były , ale za miotem i mocno zaskoczyły kierownika atakując go od tyłu. Jeszcze bardziej zaskoczony był Karol - jeden z naszych niedzielnych gości. Przymuszony nagłą potrzebą udał się na stronę chowając za wywrotem sosny. W momencie gdy pierwsze złociste krople opadły za zmrożone liście, z drugiej strony wywrotu poderwał się dzik wprawiając Karola w niemałe zakłopotanie.W końcu nikt nie lubi być olewany - dzik też nie. Uciekł do miotu, ale szczęścia nie miał, bo trafił na Lecha Antkowiaka, znanego z szybkiego strzelania. Trzy celne strzały z automatu powstrzymały go od dalszej ucieczki.
Kontynuowaliśmy łowy na rejonie 5/3 - w miocie były dziki ale duże i nie były strzelane. Padły tylko dwa niecelne strzały do warchlaka - strzelał inny z gości i kierownik  niedzielnego zamieszania Józek Żurowski.
Miot na 5/4 bez historii - widziano tylko wiewiórkę i zajączka.
Na 5/ 6 były dwa dziki a właściwie dzik i dziczek. I tego dziczka jakimś cudem trafił Zbyszek Pozichowski. Wiedział ,że dzik jest nieduży , ale że taki marny to się nie spodziewał. Jakaś taka sierotka bez mamy.
Po śniadaniu pojechaliśmy jeszcze na 2/4 - dziki były, ale zwiały w pole, gdzie nie było nikogo.
Na 2/3 - cisza jak w kościele.
Na 2/1 - był pojedynczy dzik. Przyszedł do Zbyszka Pozichowskiego pod sam koniec pędzenia i dał się dobrze obejrzeć.Pojedynek okazał się loszką - niedługo będzie się prosiła. Poszła zdrowa z życzeniami szczęśliwego rozwiązania.
Z wyborem króla i vice króla polowania tym razem nie było kłopotu. 
Królem został Leszek Antkowiak , vice królem Zbyszek Pozichowski a "ekologiem" prowadzący polowanie Józek Żurowski, który mocno się tłumaczył z "historycznego pokotu".
Tak więc nawet "pewne" mioty nie zawsze są pewne. Ale ,że św.Hubert się aż tak pomylił...
Józek wciąż ma jednak mocne poparcie i silną wiarę zarządu ,że za rok pokaże co potrafi.

Na zdjęciu poniżej jeden z gości ze swoim "kuloodpornym" wycinkiem. Kilka zdjęć z polowania w galerii  Ostatnie zbiorówki sezonu 2017/18

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Brak zmiany ustawienia przeglądarki internetowej oznacza zgodę użytkownika. Więcej informacji